Remont mieszkania - w końcu , po dłuższym okresie szukania ekipy , zgrywania elektryka z malarzami , szukania od nowa bo poprzedni zrezygnowali etc. etc. etc.
ZNOWU szukania od nowa bo Ci z drugiego podejścia , coś im wypadło i "bardzo nam przykro ale nie damy rady..."
Któryś tam z elektryków był przynajmniej na tyle w porządku ze powiedział otwarcie - Panie , wpadło mi znacznie korzystniejsze , lepsze zlecenie , muszę odmówić. JEDEN taki szczery i uczciwy na kilka podejść.
Nie było lekko bo remont dotyczył mieszkania z meblami i lokatorami. Co się dało to zostało wyniesione ale trochę gratów pozostało i było przenoszonych w miarę prac z pomieszczenia do pomieszczenia.
Taki scenariusz ostudził zapał kilku potencjalnych wykonawców :p "My tylko puste mieszkania" .
Dużo pudeł z zapakowanym na czas remontu rzeczami , czasami nie miałem nic do roboty a trzeba było nie przeszkadzać ekipie więc wypełniałem wolny czas literaturą.
"Głowa Kasandry" oraz "Andromeda znaczy śmierć".
Pierwszy raz czytałem w moich młodych latach w szkole średniej i były to książki z tych które się czyta za jednym zamachem do trzeciej lub czwartej w nocy zawalając przygotowania do klasówki etc.
"Głowa Kasandry" autor Marek Baraniecki - to właściwie rozgrywające się w świecie po wojnie atomowej dłuższe opowiadanie o myśliwym.
Ale nie takim zwyczajnym. Na gruzach cywilizacji bohater "poluje" na dość specyficzną zwierzynę.
Unieruchamia pozostałe jeszcze w wyrzutniach czynne , wciąż niebezpieczne pociski rakietowe z nuklearnymi głowicami za każdym razem czyniąc swój świat odrobinę bezpieczniejszym.
Przyjdzie mu się jednak zmierzyć z czymś co przerasta jego najśmielsze wyobrażenia na temat broni masowego rażenia.
W tomiku są jeszcze trzy inne opowiadanie ale już nie czytałem/odświeżałem tylko jakoś tak sięgnąłem po następną książkę z pudełka. Swoją drogą DUŻO tych pudeł się zrobiło...
"Andromeda znaczy śmierć" autor Michael Crichton - nie pamiętam dokładnie ale chyba najpierw oglądałem film (ten z 1971 r.) na kanale TCM (?) a dopiero później sięgnąłem po książkę.
Na małe miasteczko w Arizonie spada wojskowy satelita , niestety nie sam ale z ładunkiem śmiercionośnych mikroorganizmów. Tajne wojskowe laboratoria , trupy (dużo) , dzielny zespół naukowców i walka z czasem.
Czego więcej trzeba było nastolatkowi zanurzającemu się w literaturę S-F :) Miło było do tego wrócić w przerwie pomiędzy jednym remontowym kryzysem a drugim...
Czy fakt że w środku remontu sięgałem po literaturę w post-apokaliptycznych klimatach ma jakieś znaczenie ?
Nie wiem. Niech się wypowiadają psycholodzy :) Ja twierdzę że po prostu te książki akurat się nawinęły pod rękę.
Jeżeli remont jest w mieszkaniu z meblami (no wszystkiego nie dało się wynieść) a wykonawca mówi że "folia jest i będziemy wszystko przykrywać aby się nie ukurzyło/zniszczyło" to... mówi. Samemu pilnujemy szczelności nałożonej foli na meble etc.
Warto aby później nie było przykrych niespodzianek przy czyszczeniu mebli.
W dowolnym supermarkecie budowlanym uśmiechamy się do Pani w alejce i dostajemy prostokątne duże kartony takie jakie są używane do przekładania warstw puszek z farbą na paletach. Przydają się do zabezpieczania podłogi.
Albo i nie dostajemy i dowiadujemy się że karton to możemy sobie kupić taki w rolkach :/
Przed rozpoczęciem remontu ustalamy godziny pracy i najmilej jak się da (aby nie urazić) pytamy ile remontów aktualnie prowadzi szef ekipy. Unikniemy zdziwienia kiedy po kilku dniach okaże się że z dwu, trzy osobowej ekipy nagle robi tylko jeden :)
A pod sam koniec nagle jest wrzucany piąty/szósty/dziesiąty bieg i jaaazda do przodu.
Pizza jest OK ale drogo wychodzi , dobre (i dużo tańsze) są gotowe do podgrzania pierogi z Biedronki (z truskawkami , z jagodami , z serem , z mięsem) szkoda tylko że mały wybór smaków.
Pudła z zapakowanymi rzeczami. Nagle dowiadujemy się ile tego mamy. Żeby jeszcze jakieś cenne fanty się znalazły. Takiego wała... :(
NIE MA SZANS aby raz wyjęte z szaf i spakowane do pudeł książki , rzeczy etc. ponownie się tam zmieściły. Oczywiście możecie próbować , powodzenia.
Upychaliście to przez lata. Porządek ułożenia był dopracowywany , dopieszczany każdym następnym przedmiotem. Dochodziło wręcz do rozszerzania się czasoprzestrzeni w obrębie starej PRL-owskiej meblościanki.
Przy powrocie coś trzeba będzie wyrzucić :( Albo dokupić mebli.
Najważniejszy wniosek z remontu - trzeba było malować samemu. Nie znaczy to że wynajęta ekipa zrobiła to źle ale generalnie żałuję że dałem się namówić na malowanie przez wynajętych fachowców.
Sam też bym to zrobił , żadna filozofia , pewnie byłoby trochę dłużej ale kilka detali i elementów wyszłoby na pewno dużo lepiej. No i byłoby trochę taniej. Człowiek by się czegoś nauczył etc.
Kolory - nie ma to jak fantazyjne nazwy w katalogach. W dodatku czasami kolor w katalogu i na puszce ździebko różni się od tego co pojawia się na ścianie :)
Farby Śnieżka Barwy Natury , nr 147 - "Dzika Orchidea" znaczy się... różowy i to z tych bardziej intensywnych. Krąży także teoria o zanieczyszczonym pistolecie do malowania który stworzył taki a nie inny kolor. Cóż... To jedna z tych tajemnic które zapewne pozostaną nierozwiązane.
Zawiodłem się na delikatnych odcieniach błękitu - nr. 112 "Błękitna Rabatka" okazał się być baaardzo słabym , ledwie widocznym błękitem i został zamieniony na nr. 141 "Wiosenny Deszczyk" który to w połączeniu z nr. 189 "Nadmorskie Piaski" stworzył bardzo ciekawe , fajne połączenie sufit - ściany.
Jeszcze tylko czekają mnie malowanie kaloryferów , parapetu , drzwi z framugami , fuga na płytkach i w zasadzie to wszystko.
No comments:
Post a Comment